W szczytowym okresie rozkwitu Polski Ludowej nasza baba wzorem kobiet radzieckich wsiadała na traktory i zasuwała na budowach. Z szerokim uśmiechem na twarzy i śpiewem na ustach. I uśmiech, i teksty utworów (wykonywanych z zapałem przez całą załogę w zasięgu głosu) służyły naturalnie socjalistycznym celom propagandowym.
Wszelkie czynności pracownicze baby wykonywały stosownie ubrane od stóp do głów, by nie demoralizować porządnego robotniczego aktywu płci męskiej. „Gołe baby” natomiast, na szczęście tylko na zdjęciach, obowiązkowo i w dużych ilościach ozdabiały męskie szatnie i szafki pracownicze, kanciapki stróżów, warsztaty samochodowe itp. W dobrym tonie było nawet wieszanie sobie na ścianie gabinetu seksownego kalendarza z babeczkami, jeśli się było prezesem spółdzielni mieszkaniowej albo dużego zakładu przemysłowego. I to bez żadnej „krępacji” – kto chciał mógł patrzeć, niezależnie od wieku, a co.
Spotkałam się nawet z eleganckimi szklankami zdobionymi zdjęciami dorodnych niewiast eksponujących nagie biusty. Czasem tata zabierał mnie ze sobą, jeśli musiał coś załatwić – i w czasie takiej wizyty podano mi w owej gustownej szklaneczce Coca-colę. Pamiętam swe ogromne zdumienie.
Ciekawe swoją drogą, jak faceci reagowaliby, gdyby kobitki wieszały sobie „gołych chłopów” w miejscach publicznych. Wchodzi taki na kontrolę BHP do szatni sfeminizowanej fabryki, a tam już na wejściu elegancki plakat z dużym, ładnie wyeksponowanym „ptakiem” artystycznie pokrytym kropelkami wody, w tle obowiązkowo chmurki, palmy i romantyczny błękit oceanu…
Może powinniśmy przez to przebrnąć w ramach dochodzenia do faktycznego równouprawnienia płci i wzajemnego szacunku. Producentom szklaneczek i „gołych” kalendarzy doradzam gorąco zajęcie się teraz aktami męskimi – skąpe i mokre slipki uwypuklające wiadome walory również mile widziane. Oferty należy rozesłać w pierwszej kolejności do pań zajmujących kluczowe stanowiska w dużych przedsiębiorstwach, nie pomijając przy tym biur poselskich z damską obsadą. Już widzę szerokie uśmiechy dam w pasiastych krawatach (oraz ich sejmowych koleżanek – niech babeczki też mają trochę rozrywki) na widok wersji pod roboczym tytułem „Jurne chłopy”.
Dla wyższych sfer natomiast sztuka na uznanym światowym poziomie – męska edycja kultowego już kalendarza Pirelli, wypuszczana dla równowagi jednocześnie z damską. Notabene, to właśnie kreatywni producenci opon pokazują nam dzisiaj, co jest dziś jeszcze dopuszczalne, przynajmniej w fotografii erotycznej.
A aktualni wielcy tego świata, zachłystując się z podziwu szampanem na bankiecie promocyjnym, jedzą im z ręki i rzucają się z anglosaskim okrzykiem entuzjazmu na każdy egzemplarz. Potem oczywiście idą kupić opony.
Na męskie akty też będą rzucać. Dobrze napięty biceps na tle palm i białe ślady po slipkach na jędrnych męskich pośladkach też mogą niejedną czy niejednego powalić na kolana. Apeluję do zarządu firmy Pirelli: dajmy im szansę! Im, znaczy męskim pośladkom i reszcie.
Tylko niech mi nikt nie truje, że traktuję mężczyzn instrumentalnie, bo wybuchnę gromkim śmiechem. Jest równouprawnienie? Jest. To facet też ma prawo być ładny. I goły. A kalendarz z takim facetem może wisieć sobie w oficjalnym gabinecie dowolnej pani prezes albo na ścianie nad biurkiem pani z księgowości.
Te słowa piszę w styczniu 2007. Ostatnio „na mieście” natknęłam się na spore billboardy reklamujące „Playboya” ustawione przy kilku głównych ulicach Poznania. „Playboy” jak „Playboy”, rozumiem, że reklama dźwignią handlu. Ale w tej formie? Kochani, co jest? Tęsknimy za PRL-em???
W agencjach reklamowych pracują, jak sądzę, przeważnie ludzie młodzi, nieobarczeni obowiązkiem wychowywania małoletniego potomstwa, które jadąc samochodem wszystko widzi, a następnie zadaje pytania. Zaczyna się zwykle od niewinnego – Mamusiu, a dlaczego ta pani jest goła?- po czym następują kolejne, dużo bardziej wysublimowane, z propozycją zakupu gazetki dla rozrywki całej rodziny włącznie. Może wzorem czasopism dla rodziców „Playboy” i tym podobne wydawnictwa przygotują kilka stron dla najmłodszych? Wiernego czytelnika trzeba sobie wychować. Im wcześniej, tym lepiej.
Spore zasługi na polu dyskusyjnych billboardów, i to gdzie, w porządnej IV RP, mają także producenci damskiej bielizny reklamujący się bez żenady w samych centrach miast podobiznami skąpo odzianych, lecz obficie wyposażonych przez naturę niewiast w nadnaturalnych rozmiarach. Niektórym kierowcom płci męskiej dech zapiera. Kierowcy płci damskiej od razu szukają wzrokiem ceny. Żony (zwłaszcza te obficiej pokryte tkanką tłuszczową) zasłaniają dzieciom oczy, mężom za kierownicą czasem też. Co na to policja?
Fragmenty książki „Gra w kapsle czyli autolustracja dziecka PRL-u”
Autor: Katarzyna Anna Weiss
Wydawnictwo: Vesper
Patronat Medialny: ekobiety.pl
Premiera książki 7 marca 2008, sprzedaż przedpremierowa od 1 marca na www.dzieckoPRL-u.pl