Nagle stał się to priorytet, dlaczego?
Pod koniec kwietnia w miejscowości gdzie mieszkam odbywa się tzw. rozpust (dla mało wtajemniczonych odpust jest w kościele a towarzyszy mu rozpust gdzie wydaje się pieniądze) na którym to sprzedawcy mają do zaoferowania małoletnim wiele rodzajów jakże „wspaniałej” broni czyli pistoletów na kulki plastikowe, mam tu na myśli głównie chłopców jako tych najchętniej kupujących tego typu zabawki.
 
Wszystko by było w porządku i ten artykuł by nie powstał gdyby i jest to moje zdanie , ta zabawka była bezpieczna. Lecz twierdzę że tak nie jest.
Może państwo są akurat w posiadaniu takiej broni w domu. Jeżeli tak to proponuje wykonać następujące zadania:
– z odległości około trzech metrów strzelić do kartki papieru jakieś 10 strzałów, jeżeli kartka nie została przebita przez kulkę tzn. że macie szczęście gdyż zakupiliście jeden z tych modeli który jest źle wykonany lub sprężyna jest już zużyta.
– Z odległości około 0,5 do 2 m. Strzelić sobie w nogę na obcisłą odzież lub bezpośrednio na ciało i ocenić siłę strzału, wielkość bólu oraz uszkodzenia mechaniczne w postaci siniaka.
 
Jeżeli jesteście już po testach to sami odczuliście na swojej skórze jakie to bolesne doświadczenie.
Pomyślcie, jaką szkodę mogą sobie zrobić dzieci które nieświadome siły uderzenia tej małej kuleczki strzelają do siebie z bliskiej odległości.
Jest to świetna zabawa ale czy nie jest ona zbyt niebezpieczna dla naszych pociech !.
Na pewno niektórzy z was powiedzą że rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci i ich postępowanie, otóż nie, odpowiedzialność kończy się w obliczu nieszczęścia a urazy pozostają do końca życia, jest to tak jak z sukcesem który ma wielu ojców ale porażka jest sierotą.
 
Dlaczego o tym piszę, otóż na początku maja mój dziesięcioletni syn bawił się przed blokiem odbijając piłkę. W trakcie tej zabawy podbiegł do niego „kolega” i strzelił w syna z pistoletu na kulki prosto w twarz, w wyniku czego doznał on częściowej utraty zęba.
Po prawie dwugodzinnym dochodzeniu chłopak przyznał się do winy po czym jego matka stwierdziła że „nic się nie stało, to był tylko ząb”.
Tak dla wiadomości ten ząb kosztował wiele łez, dużo bólu w trakcie leczenia ( leczenie będzie trwało jeszcze pół roku ) i kilka setek złotych.
 
Cieszę się że ten niby kolega trafił mojego syna w ząb, bo musiałem tylko pójść do stomatologa, ale jak zniósł bym wizytę w zakładzie pogrzebowym gdyby mój syn został trafiony w oko !!!!!……..
 
 
Andrzej [Bublik] Bubała
 
 

Start24h-najlepszy portal startowy