Człowiek, z jednej strony stanowi jedność psychofizyczną, z drugiej zaś, w tradycjach wielu kultur, można spotkać się ze stwierdzeniem (do którego się przychylam), iż na jedność tę składają się fizyczne ciało, oraz niewidzialna i pewnym sensie nieśmiertelna dusza. W tradycji tej śmierć ciała nie oznacza końca życia duszy.
Po opuszczeniu ciała (śmierć fizyczna), powinna ona odejść do świata duchowego, gdzie jest jej miejsce. Niemniej jednak nie zawsze wypełnia ona tę powinność.
Może być wiele przyczyn tego stanu rzeczy, lecz najważniejszą wydaje się być jej nieświadomość wynikająca z nieznajomości praw życia duchowego.
Wiele dusz wydaje się nie zdawać sobie sprawy z faktu śmierci ciała. Najczęściej zdarza się to ofiarom nagłych wypadków, które nie mogą uwierzyć w to, co im się przytrafiło.
Człowiek, który długo i ciężko chorował jest zwykle przygotowany na śmierć i spodziewa się, że nadejdzie ona prędzej czy później.
Gdy jest na to przygotowany dusza opuszczając ciało podąża za duchowym przewodnikiem. W relacjach ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną powtarza się fakt podążania w tunelu za głosem lub światłem. Po drodze lub na końcu tunelu spotykają tam swoich bliskich a towarzyszy temu radość i poczucie miłości.
Jednak za wszelką cenę niektórzy chcą wytłumaczyć to zjawisko jako niedotlenienie mózgu, przez co człowiek doświadcza wizji jak pod wpływem narkotyków.
Wygląda to tak jakby i naukowcy uparli się, aby zabrać nam ostatnią nadzieję na życie po śmierci. W takim razie nie ma się, co dziwić, że faktycznie śmierci się boimy lub zaczynamy się bać czytając tak naukowe mądre teksty.
Gdy człowiek pogodzi się ze śmiercią, która musi nadejść, lub zostanie do niej przygotowany podąża z ufnością do celu swojej wędrówki. Proszę jednak spojrzeć na ludzi umierających w szpitalach lub domach, gdy chory zamknięty jest na klucz w pokoju gdzie czeka na swoją śmierć.
Niby umieranie jest takie samo, lecz rozgoryczenie faktem, że oto człowiek, który „harował” całe życie teraz został opuszczony przez rodzinę i bliskich jako niepotrzebny odpadek ludzki jest czasami przeogromne.
Doświadczenie takiej sytuacji może spowodować, że dusza nie zechce odejść. Być może dojdziemy w ten sposób do wniosku ze nie o samą śmierć tu chodzi, ale sposób umierania. „Sposób umierania powinien być godny człowieka” powiedziała mi niedawno samotna starsza kobieta ze smutkiem w oczach. T
o zdanie długo nie dawało mi spokoju. Co to jest Godna Śmierć w naszych czasach? Dla samuraja godna śmierć to taka, gdy poległ w walce. W czasie drugiej wojny za godną śmierć (bohaterską) uznano by kogoś, kto wiązką granatów wysadziłby gniazdo cekaemów lub tygrysa. Ginąc przy tym śmiercią tragiczną, lecz bohaterską a co najważniejsze godną żołnierza.
Czasy się zmieniły i wojny nie ma, lecz problem umierania pozostał. Coraz częściej media mówią o osobach starszych porzuconych jako zbędny balast. O domach „Spokojnej Starości”, w których to ludzie traktowani są jak „maszynki” do zarabiania. …
Tu jest jak w obozie koncentracyjnym… zwierza się starszy pan do kamery telewizyjnej. Ukrywa swoją twarz nie ze wstydu, lecz bojąc się późniejszych konsekwencji. A te staruszki zawieszone na parapecie szpitalnego okna wyglądające i myślące tylko o jednym….A może dzisiaj przyjdzie…..
Życie po śmierci różni się tym, że dusza nie posiada fizycznego ciała, lecz to, co pozostaje jej po życiu w nim to świadomość.
Dlatego też dusza, która nie chce zrozumieć faktu, że umarła może chcieć powrócić do swojego domu i robić to, co zwykle czyniła, przez przypadek wprowadzając w stan lęku domowników.
Oczywiście nie mówię tutaj o duchach, które z premedytacja bawią się nami strasząc nas lub czyniąc inne szkody, lecz o takich, które żyją w mieszkaniach czy domach jak za życia. Jako ludzie boimy się śmierci, ponieważ w strachu tym jesteśmy wychowywani od dziecka.
A zresztą, kto miałby przekazać taką wiedzę, gdy nawet nie potrafimy przygotować naszych pociech do życia seksualnego w rodzinie.
Gdybyśmy tylko wierzyli w to, co głosi religia strach przed śmiercią byłby jeszcze większy. Jest wiele odłamów chrześcijaństwa, a każdy z nich twierdzi, co innego o życiu po śmierci. I tak jedni twierdzą, że dusza jest nieśmiertelna, a inni zaprzeczają istnienie tego faktu.
Jeszcze inni głoszą, że po śmierci dusza będzie spała przez wieki, aż zatrąbią trąby anielskie na sąd ostateczny. Wtedy to zmartwychwstaniemy i dowiemy się, czy zasłużyliśmy na życie wieczne lub zostaniemy wtrąceni do piekła.
Celem każdej z tych szkół nauczania jest utwierdzenie człowieka w lęku przed doświadczeniem stanu fizycznej śmierci. Obawy przed śmiercią towarzyszą nam praktycznie od chwili uzyskania świadomości.
Od dziecka nauczani jesteśmy, że człowiek jest grzeszny i niedoskonały. Dlatego też każdy, kto przyznaje się do praktykowania dowolnej formy wiary chrześcijańskiej (lecz nie tylko) miewa wątpliwości, czy swoim życiem zasłuży na niebo i raj obiecany.
Z takich to powodów dusza może bać się wędrówki w zaświaty i lękać się oczekującego ją sądu. Czy ktoś chciałby smażyć się w ogniu piekielnym?
Dlatego też dusza może nie chcieć odejść i pozostaje na ziemi. Jeszcze większego leku doświadczamy, jeśli uznamy za prawdziwe biblijne twierdzenie, iż na zbawienie mogą liczyć wybrańcy w liczbie 144.000 tysięcy. Odejmując tą sumę od liczby mieszkańców świata doznamy szoku. Zadać możemy też sobie pytanie o to, jaki los czeka pozostałych. Czy będzie to stan wiecznego potępienia? Czy jako nieliczni otrzymamy nagrodę ziemskiego bytowania?
Mirosław Mazur
———-
Mirosław Mazur lat 44. Konsultant feng shui, radiesteta. Od dwudziestu dwóch lat zajmuję się dziwną dziedziną (uważaną przez niektórych jako czary mary) jaką jest ezoteryka. Sześć lat temu założyłem zespół http://www.antylicho.pl, aby przeciwstawić się szerzącemu się złu oraz służyć pomocą osobom poszkodowanym.
Odnośnik do oryginalnej publikacji: http://spoleczenstwo.artykularnia.pl/religia/dusza-ktora-nie(…)34.html