Feminizm? – Równość Płci Nie Istnieje

Oryginalnie ten artykuł został opublikowany na mojej stronie internetowej tutaj
 
Ostatnio serfując po necie trafiłem na wiele materiałów z serii „Równouprawnienie” i słuchając tych wszystkich opinii ludzi którzy głoszą nieprzemyślane przekonania (czytaj nieprzemyślane bzdury) na temat równości płci (w większości są to kobiety), postanowiłem że czas postawić sprawę jasno.
 
 Coś takiego jak równość płci nie istnieje…
 
… i nigdy nie istniało. W każdym aspekcie mężczyzna i kobieta są różni od siebie – mężczyzna jest silniejszy, myśli bardziej logicznie ( fakty są takie, że mężczyźni wynaleźli więcej wynalazków niż kobiety – nawet tampon wynalazł mężczyzna; 99/100 testów na inteligencję wypada korzystniej dla mężczyzn) – natomiast kobieta jest słabsza fizycznie, „myśli” mniej logicznie a bardziej uczuciowo, lepiej słyszy, jest bardziej wrażliwa na ból.
Tylko kobieta ma „umiejętność” rodzenia dzieci, natomiast mężczyzna obdarzony większą siłą miał od zawsze za zadanie ochronić i wyżywić kobietę w ciąży.
To tylko kilka z licznych przykładów. Jak widać nawet gołym okiem, mężczyzna ani fizycznie ani psychicznie nie jest taki sam jak kobieta. Tak stworzyła nas natura – mężczyźni są lepsi w jednych rzeczach, kobiety w innych.
 
 W związku z powyższym, prostym i logicznym wnioskiem jest, że natura nie stworzyła mężczyzny i kobiety aby wykonywali te same czynności, ani żeby byli równi, ale stworzyła nas w taki sposób żebyśmy wykonywali czynności w których jesteśmy lepsi i żebyśmy się uzupełniali. Właśnie dlatego postulaty feminizmu uniwersalnego które brzmią:
 
 
Uniwersaliści wychodzą z założenia, iż między kobietami a mężczyznami nie ma znaczących różnic lub że różnice te są możliwe do zlikwidowania (poglądy głoszone przez radykalne feministki od około 1970 roku).
są niepoprawne.
 
Równości płci nie ma, a co z równouprawnieniem?

Kobiety które wciąż walczą o równouprawnienie chyba nie zauważyły bardzo ważnej rzeczy – że w większości państw świata równouprawnienie jest już od bardzo dawna.
Brakiem równouprawnienia kobiet i mężczyzn jest tylko sytuacja, kiedy zabrania się czegoś robić osobnej płci ze względu na jej płeć – np. ograniczenie praw społecznych kobiecie ze względu na to że jest kobietą.
 
 
W momencie kiedy kobieta i mężczyzna mają takie same prawa (które mają już od bardzo dawana) to już „samo życie” (czyli wszelkie uwarunkowania społeczne i zależności) ustalają i weryfikują równowagę. Oto co kobiety mówią najczęściej (brak spójności i logiczności myślenia jest tutaj 100% – towy ):
 
Na tym samym stanowisku kobieta zarabia mniej od mężczyzny– w każdej sytuacji kiedy kobieta na tym samym stanowisku zarabia mniej niż mężczyzna, jest to spowodowane jej mniejszą przydatnością i produktywnością na danym stanowisku.
Te kobiety które głoszą taki postulat nie rozumieją podstawowej zasady biznesu – pracodawcy wisi to czy dane stanowisko piastuje kobieta czy mężczyzna – pracodawca płaci za lepszy wynik, a to że często np. na stanowiskach kierowniczych kobiety spisują się gorzej niż mężczyźni powoduje to, że pracodawcy płacą więcej mężczyznom. Gdyby było odwrotnie, to kobietom płaciłoby się więcej – to reguluje wolny rynek – w biznesie nie ma płci – jest produktywność, efektywność i zysk.
 
Czasem jak słucham takich kobiet, to nie mam pojęcia czego one oczekują – tego żeby wprowadzić prawo, że kobieta ma dostawać tyle samo pieniędzy co mężczyzna oceniając po stanowisku ? To byłoby spętanie wolnorynkowych zależności.
 
 W tej walce o taką samą płacę, kobiety dziwnie nie zauważają i pomijają pewne znaczące fakty – mówią że jako kierownik zarabiają mniej od mężczyzny, ale np. nie zauważają że mężczyźni są rzadziej przyjmowani na stanowisko opiekunów do dzieci (to już nie jest dyskryminacja tak? ).
Jeżeli ktoś mi powie, że stanowisko kierownika jest „lepsze” od wychowywania dziecka, to niech głęboko się zastanowi jakie skutki niesie za sobą pełnienie roli kierownika w firmie a jakie wychowywanie dziecka – mężczyźni kierują światem tak ? A kto ma większy wpływ na to kim się Ci mężczyźni staną w przyszłości? Matki czy ojcowie?
 
I tutaj znowu wracamy do NATURALNEGO podziału ról – kobieta w świecie pracy i pieniędzy jest mniej wartościowa od mężczyzn z przyczyn naturalnych – jest słabsza, mniej odporna na stres, może zajść w ciążę – i właśnie dlatego jest też mniej warta dla pracodawców. Warto wspomnieć tutaj jeszcze o chorym prawie, które zabrania zwolnić kobietę która zaszła w ciążę i które każe jej płacić gdy ona „jest na macierzyńskim” (to samo tyczy się mężczyzn wychowujących dzieci). Dlaczego jest to chore prawo ?
 
Dlatego że kobieta nie jest wiatropylna i żeby zajść w ciążę, potrzebuje mężczyzny. Skoro zaszła w ciążę z mężczyzną, to on powinien zapewnić jej materialny byt, a nie żeby pracodawca płacił kobiecie za robienie niczego – to jest zabijanie biznesu, który może płacić pracownikowi tylko wtedy gdy on pracuje. Ten przykład tyczy się tak samo mężczyzn, którzy zamieniają się z żoną i to on wychowuje dziecko kiedy kobieta pracuje – on również nie powinien otrzymywać pieniędzy za robienie niczego – wtedy to żona powinna płacić za ich utrzymanie.
 
Oczywiście statystyki potwierdzają że kobiety na każdym szczeblu „kariery” zarabiają mniej – tak jak powiedziałem, jest to spowodowane regulacjami wolnego rynku.
Dla kobiet które upierają się jednak, że jest to spowodowane dyskryminacją i tym że mężczyźni wolną płacić mężczyznom, to mam świetny pomysł – niech kobiety które tak mówią otworzą swoją firmę i niech same wybiorą ile płacić kobietom a ile mężczyznom.
Ciekawe jakby takie kobiety zareagowały (co w obecnym stanie rzeczy może stać się chorą rzeczywistością), gdyby ich biznes, w którym lepiej sprawdzają się kobiety zostałby zainfekowany „równouprawniającym prawem”, w którym rząd nakazałby równo płacić obojgu płci, pomimo tego, że mężczyźni gorzej wykonują tą pracę?
Wtedy to byłaby chyba dyskryminacja kobiet prawda? Już pomijając tutaj fakt, że pewnie nawet takie kobiety nie zatrudniłyby mężczyzn, z racji tego że są mniej produktywni na takim stanowisku (znowu dyskryminacja?)
 
Tutaj trzeba zrozumieć jedną prostą rzecz – pracodawca ma prawo zatrudniać kogo chce i płacić mu tyle ile chce. Jeżeli będzie płacił za mało, to ludzie nie będą chcieli pracować i będzie musiał podnieść stawki – to są proste zależności. Jeżeli pracodawca płaci więcej mężczyźnie który wykonuje gorszą pracę niż kobieta, to takie kobiety odejdą od takiego pracodawcy – wtedy firma straciłaby wartościowego pracownika, który przynosi więcej zysku niż mężczyzna – uwierzcie mi, że nie ma takich głupich biznesmenów, którzy płacą za płeć – dlaczego ? Bo to się nie opłaca i to wyciąga im pieniądze z kieszeni.
 
Kobiety za bardzo zagalopowały się, ponieważ dyskryminacja nie ma związku z tym że dostają mniej pieniędzy na tym samym stanowisku, tak długo jak dostają ich mniej, bo są mniej produktywne – a takie są właśnie tego przyczyny.
 
Nie ma czegoś takiego jak zachowania "typowo męskie" i "typowo kobiece”

Radykalne feministki zakładają równość płci, zaś istniejące w układach między płciami różnice tłumaczą działaniem społecznych struktur władzy i socjalizacją. Zgodnie z tym podejściem nie ma czegoś takiego jak zachowania "typowo męskie" i "typowo kobiece”
 
Następna bzdura. Oczywiście że istnieją zachowania typowo męskie i żeńskie z racji zupełnie odmiennej budowy mózgu, innych hormonów obecnych w ciele i innych genów – wszystkie te rzeczy spowodowały że dzisiaj te „struktury władzy i socjalizacji” są takie jakie są – a nie odwrotnie.
 
Do tego samego odnosi się feminizm dekonstruktywistyczny, który zakłada że „ zarówno płeć biologiczna (sex) jak i płeć społeczna (gender) są konstruktami społecznymi i płeć powinna być w związku z tym odrzucona jako jednostka klasyfikacyjna” co też jest zaprzeczaniem faktowi że konstrukcje społeczne są efektem naszej budowy genetycznej i „wbudowanych” zachowań.
 
„W centrum tej teorii leżą różnice między ludźmi. Odrzuca się przyjmowane powszechnie podziały i tożsamości płciowe. Zamiast tego przyjmuje się, że istnieje tak dużo tożsamości, jak dużo jest ludzi. Odrzuca się również podział na dwie płci, zastępując go uznaniem wielopłciowości”
 
W naszym gatunku występują tylko dwie odmiany budowy genetycznej, fizycznej i psychicznej osobników – kobieta i mężczyzna. Prawdą jest, że jest tak dużo tożsamości jak ludzi, ale płcie są tylko dwie – tutaj feministki połączyły ze sobą dwa sprzeczne pojęcia, twierdząc że znaczą one to samo. To tak jakbym miał 10 różnych przedmiotów pomalowanych na czerwono i 10 różnych przedmiotów pomalowanych na biało i mówiłbym że one wszystkie są różne pod względem budowy co oznacza że mają ten sam kolor (logika na wysokim poziomie prawda?)
 
Feminizm chrześcijański
 
Tutaj kobiety walczą o to, że mają niższą pozycję w kościele i że do boga odnosi się zawsze w formie męskiej. Tak naprawdę to po pierwsze, w wiarę nikt nie każe nikomu wierzyć (podobno), więc jeżeli się im nie podoba to niech nie wierzą, a po drugie wiara sama w sobie jest wymyśloną bujdą o „koniu na wrotkach”, więc nie ma sensu żebym się tutaj o tym rozwodził.
 
A tak w ogóle to kobiet jest więcej niż mężczyzn prawda? A skoro tak, to jakim cudem kobiety mogą twierdzić „że są uznane za gorsze” (czyli przez większość) w jakiejkolwiek ze sfer życia? Jeżeli tak jest, to oznacza że część kobiet twierdzi tak jak rzekomo twierdzą mężczyźni…że kobiety są gorsze… więc w takim układzie chyba raczej należałoby walczyć z kobietami które zgadzają się że są gorsze prawda?
 
Ktoś może powiedzieć, okej, ale nawet jakbyśmy miały większość w poglądzie równości, to i tak to by nic nie dało, bo mężczyźni są silniejsi od nas, i siłą mogą nam nie pozwolić być równym z nimi i ograniczać nam pewne sfery życia jak to się działo w przeszłości – no i tu okazuje się, że jednak płcie nie są sobie równe prawda?
I to nie z powodu mężczyzn, że oni zrobili siebie silniejszymi, ale z powodu natury która nas tak stworzyła. Co więcej, natura nie stworzyła mężczyzn samych sobie, ale stworzyła również kobiety, żeby uzupełnić tą „słabszą” stronę. Logiczne?
 
 
Feministki Nie Wywalczają Równouprawnienia

 Obserwuję bardzo niebezpieczną sytuację – ruchy feministyczne są bardzo modne, a wiele instytucji coraz częściej ulega takim naporom. Za przykład tutaj posłuży mi sytuacja która zdarzyła się w USA na Harvardzie. Władze uczelni wybrały na rektora Drew Gilpin Faust ( pierwszą w 371-letniej historii kobietę na tym stanowisku).
Powód? Jej poprzednik Lawrence Summers stwierdził, że większa ilość mężczyzn w środowisku naukowym może mieć podłoże genetyczne…
 
 
Postawił kontrowersyjną hipotezę, która w połączeniu z mężczyzną na stanowisku rektorskim może zaszkodzić reputacji uczelni – i tak oto mamy wymuszone „równouprawnienie” w akcji. Oczywiście władze uniwersytetu zaprzeczają temu, że na ich decyzje miał wpływ zaistniały fakt opisany powyżej (dziwny zbieg okoliczności? ) – przecież nie mogli by się przyznać, bo byłoby to jeszcze gorsze w skutkach prawda?
 
Jak widać, ruchy feministyczne nie wywalczają równouprawnienia (ponieważ ono już od dawna jest) – więc w takim razie co wywalczają? Powodują tylko presję, pod którą sztucznie uginają się pewne już działające systemy – a to burzy naturalny porządek.
Skutkiem tego może być sytuacja, gdy na pewne stanowiska w których lepiej sprawdzają się mężczyźni, dostaną się kobiety – nie dlatego że się tam nadają, ale tylko dlatego „że tam są mężczyźni a nie ma kobiet”.
Wtedy okaże się że te segmenty życia opadną na jakości, gdyż zostanie zachwiana naturalna równowaga – przestaną zarządzać nimi najlepsi.
 
Ta sytuacja działa również w drugą stronę – to tak jakby do rzeczy w których sprawdzają się lepiej kobiety przydzielać mężczyzn – wtedy te segmenty życia również podupadną.
 
Gdzie Jest Ta Równowaga?

Tutaj schemat jest prosty i funkcjonuje on już od wieków.

Mężczyźni jako silniejsza odmiana gatunku zabijała tygrysy, przynosiła jedzenie, budowała szałasy – dzisiaj zarabia pieniądze, dominuje w sferze materialnej i „rządzi światem”.

Kobieta natomiast dominuje w sferze seksualnej – mężczyzna jest od niej bardziej uzależniony pod tym względem niż ona od niego – kobieta naturalnie posiada większą zdolność kontrolowania swojej seksualności niż mężczyzna – w taki sposób ona dominuje nad samcem i potrafi wymuszać na nim pewne rzeczy (przykłady chyba są zbędne prawda?)
 
Nie ma równości płci – jest uzupełnianie się.
 
Oczywiście pojedyncze osobniki mogą nauczyć się naginania tych naturalnych praw – mężczyźni mogą nauczyć się bardziej kontrolować seksualność swoją i kobiet i wtedy to kobiety zabiegają o niego a nie on o nie.
Tak samo kobieta może wejść do świata biznesu i rządów i wtedy uniezależni się od mężczyzny w tej sferze.
 
I tutaj to jest też jak najbardziej w porządku, że mężczyzna albo kobieta przenika do obcej sfery, ale trzeba być przygotowanym na to, że wtedy taki osobnik jest gorzej przygotowany na egzystencję w niej, co w większości przypadków może być powodem niemożności dorównania osobnikom ze sfery do której się przenika (właśnie dlatego kobiety mogą dostawać mniej pieniędzy za pracę (bo są gorzej do niej przystosowane), a mężczyźni gorzej wychowywać dzieci (również bo są gorzej do tego przystosowani).

Jak widać jest tutaj pełna równowaga i równouprawnienie względem pola działania.
 
Prawda jest taka
 
 
(Tak jak już pisałem wielokrotnie w tym tekście):

Równości płci nie ma – równouprawnienie jest już od dawna.

 

Jeżeli kobiety będą chciały wejść w „sfery męskie” to wejdą (i już weszły). Jeżeli są lepsze od mężczyzn w danym zadaniu, to otrzymują większe wynagrodzenie – jeżeli są gorsze, to otrzymują mniejsze – tutaj reguluje wszystko prawo naturalne.
Prawda jest też taka, że w większości przypadków kobiety nie będą w stanie dorównać mężczyznom w ich sferach, a mężczyźni nie będą w stanie dorównać kobietom w ich sferach (ograniczenie np. genetyczne) – tutaj potwierdzają to statystyki – jest więcej męskich wynalazców, prezydentów, polityków i biznesmenów, natomiast z drugiej strony kobiety mają władzę seksualną, lepszy zmysł do wychowywania potomstwa i były nie raz natchnieniem czy przyczyną osiągnięć osiągniętych przez mężczyzn. Tutaj nie sposób porównać które rzeczy są ważniejsze, bo są one po prostu inne.
 
Problem jaki mają kobiety z równouprawnieniem polega tylko na tym, że widocznie nie wszystkie kobiety potrafią zrozumieć, że do pewnych rzeczy są przystosowane lepiej od mężczyzn, natomiast do innych są przystosowane gorzej.
Feminizm w większości przypadków stara się zabrać mężczyznom to co męskie i zachować kobietom to co żeńskie – to chyba nie jest dzielenie po równo prawda?
Nie słyszałem np. nigdy żeby kobiety protestowały przeciwko ich niższemu progowi wieku do osiągnięcia emerytury, albo przeciwko statystykom że kobietom częściej przyznaje się opiekę nad dziećmi. Takich przykładów jest miliony.

  
Podyskutuj Na Ten Temat Na Forum Druga Droga

 

Bartłomiej Pietrasz

www.DrugaDroga.com

Rozwój Osobisty I Filozofia Tylko Dla Inteligentnych