Gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych przejął po swoim przedwcześnie zmarłym szefie, chylący się zrujnowany dom wraz z niezbyt dobrze prosperującym warsztatem masarsko-rzeźnickim.
Zawalista sylwetka świetnie pasowała do profesji świeżo upieczonego mistrza tego rzemiosła a zgryźliwe usposobienie czyniło go upartym również w pracy.
Tak więc, w przeciągu kilku bardzo pracowitych lat, firma Hansa rozwinęła się nadspodziewanie szybko a i parter domu, który adoptowano na sklep budził podziw okolicznych mieszkańców…
W zasadzie na tym można zakończyć tą do minimum skróconą biografię mistrza masarskiego Hansa Kiełbasy, człowieka sukcesu, ale…
No właśnie.
Jest jednak jedno wcale nie takie małe "ale", ciemna strona osoby Pana Kiełbasy.
Chodzi o jego zgryźliwe i pieniackie usposobienie oraz skłonność do postawienia na swoim.
Czasem chodziło o małostki, jak np. mandat za przekroczenie szybkości, który w skutek niepokornego zachowania Hansa szybko urósł z 80. marek do tysiąca…
Miejscowi łowcy sensacji z żewnością wspominają najróżniejsze procesy Hansa, i trudno zliczyć ile tego naprawdę było.
Jednak prawdziwą zmorą właściciela firmy masarsko-rzeźnickiej i to już od kilku lat, był pewien przedstawiciel powiatowego urzędu sanepidu.
Hans sam już nawet sam nie pamięta o co przed laty naprawdę poszło, nie ulega jednak wątpliwości, że urzędnik Hansa nie lubił.
A fakty mówią same za siebie…, prawie każda kontrola kończyła się nakazami o konieczności modernizacji natury sanitarnej.
Raz coś tam nie tak z kanalizacją, innym razem słońce zbyt mocno świeciło na stoły do produkcji wędlin a więc trzeba było założyć kosztowne żaluzje…
Jak się chce, zawsze coś się znajdzie i na nic odwołania.
Władza i tak zawsze ma racje…
Hans ze względu na niezaplanowane inwestycje, popadał od czasu do czasu w finansowe dołki.
Przebudowa kanalizacji zmusiła go nawet do dwutygodniowego zawieszenia produkcji!
"Cholera, że też nie potrafię trzymać ozora na wodzy", spowiadał się Hans po części oficjalnej zebrania miejscowych przedsiębiorców.
"Teraz muszę przebudować połowę rozbieralni mięsa, tusze wieprzowe ocierają się o flizowane ściany, przecież to mnie zrujnuje.." – jęczał majster Kiełbasa.
Początkowo słuchałem z uwagą, moje myśli uciekały jednak do Dale Carnegiego, a w szczególności do książki "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi"…
Nieco później poprosiłem Hansa o chwilę rozmowy.
To był bardzo długi wieczór jako, że naradzaliśmy się przy butelce dobrego wina, która jakoś nie mogła wyschnąć…
Hans dał się w końcu przekonać do tego, aby zaprosić mości pana urzędnika do siebie i poprosić go o radę jak te wszystkie nakazy z urzędu rozwiązać bez bolesnych finansowych uderzeń (i ku satysfakcji kontrolera).
Pan Kiełbasa obiecał mi również przeprosić pana inspektora za swoje pieniactwo…
***
Kiełbasa nie bardzo chce wyjawić co naprawdę zaszło na tym spotkaniu.
Dowiedziałem się jednak, że urzędnik skwapliwie zgodził się na ten projekt a potem dokonał kilku weryfikacji (czyt. redukcji).
Na zakończenie powołując się na wszystkie dotychczasowe pozytywne analizy wyrobów Hansa (negatywnych nie było), wystosował oficjalne urzędowe pismo, podpisane przez samego naczelnika, że firma Pana Kiełbasy nie wymaga żadnych modernizacji sanitarnych!!!
"Ze względu na wzorowy higieniczny stanu zakładu, anuluje się nakaz dotyczący przebudowy transportera tuszy zwierzęcych …."
W miejscowej knajpce szepce się, że Hans i pan z urzędu grywają razem w kręgle…
A tak prywatnie wiem od Hansa , że zostali najzwyczajniej dobrymi przyjaciółmi!
Piętnastoletni Andreas, młodsza latorośl Hansa, któremu tatuś nie skąpi złego humoru, za moją namową już kupił "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" Carnegiego.
Jest to prezent urodzinowy dla taty.
Zgadnij Czytelniku jaką dedykację starannie wykaligrafował na wstępie?
"TATUSIU KOCHAM CIĘ"
Zapraszam do przeczytania (lub ponownego przeczytania) książki Dale Carnegiego "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi"!