Wśród wydanych w ostatnim dwudziestoleciu książek dotyczących rozwoju duchowego, często poruszanym tematem jest odnoszenie sukcesów finansowych przez adeptów określonych ścieżek.
Bardzo często ich autorzy identyfikują powodzenie finansowe z umiejętnością kreowania siebie w oparciu o inspiracje z intuicyjnego poziomu istnienia.
Czy oby jest to prawdą, a jeśli tak to, czy rzeczywiście wszyscy uruchamiający twórcze życie w harmonii z własnymi odczuciami są majętni finansowo?
A może inaczej: czy posiadanie pieniędzy jest wyznacznikiem zintegrowania się z nadświadomością?
W historii świata pojawiało się wielu duchowych nauczycieli wielkiej miary.
Jezus i Budda są najbardziej znanymi przeciętnemu zjadaczowi chleba.
Żyli, działali, rozwijali się niewątpliwie w oparciu o inspiracje z poziomu intuicji, ale o gromadzeniu z tego tytułu ziemskich majętności nikomu nic nie wiadomo.
Moje osobiste obserwacje dotyczące kreatywności z poziomu mądrości intuicyjnej niosą wiedzę, którą być może trudno jest zaakceptować.
Twórczość w poczuciu spełnienia własnego może, ale nie musi być związana z sukcesami finansowymi, jak również sukcesy w materialnej rzeczywistości nie muszą mieć nic wspólnego (i najczęściej nie mają) z kreacją wiodącą do samopoznania przez doświadczenie.
Dlaczego zatem kreatywność w oparciu o mądrość odczucia jest atrakcyjna, skoro może prowadzić przez doświadczenia bólu i cierpienie zamiast zasobności "mieszka"?
Z mojego osobistego punktu widzenia, największą nagrodą poza doświadczaniem kolejnych sekwencji życia w harmonii z samym sobą jest poszerzanie pola wolności i wynikającej z takiego stanu odczuwania spontanicznej nieuwarunkowanej radości.
Wybór jak zwykle należy do nas.

 
Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska