Zanim przejdę do rzeczy mam pytanie do czytających moje słowa kierowców. Lubicie upiększać swoje auta? Cenicie sobie nadawanie im indywidualnego wyglądu i montowanie oryginalnych elementów wyróżniających Was na drodze? Zastanawiacie się nad nalepką „POWERED BY DEVIL” lub „NIE PODSKAKUJ KOLESIOWI W BEJCE” na tylnym zderzaku? Kochacie uczucie wolności na niemieckiej autostradzie, gdy możecie w końcu zapomnieć o kombajnie, który nagle wyjechał Wam na drogę w Pszczynie Dolnym? Tak? No to – że tak sobie poterapeutyzuję – macie prawdopodobnie problem z agresją.
Zdaniem psychologa społecznego z Colorado State University Williama Szlemko, osoby, które przyozdabiają swoje pojazdy naklejkami na zderzaki, przyciemnianymi szybami, spersonalizowanymi tablicami rejestracyjnymi (np. „XX BOLEK”) czy innymi "markerami terytorialnymi" bardziej nerwowo reagują na wolną jazdę czy nagłą zmianę pasa przez innych kierowców.
Co interesujące, badania Szlemki pokazują, że bez znaczenia jest tutaj sama treść napisu czy rysunku na nalepce. Obojętnie czy mamy do czynienia z kąśliwym „Poczuj moje spaliny!” czy też z miłosiernym „Jezus Ciebie kocha!”. Reakcja „kierowcy z nalepką” na nasze zachowanie utrudniające mu w jakikolwiek sposób poruszanie się po drodze może być bardzo gwałtowna.
Szlemko i jego współpracownicy stwierdzili także, że ludzie, którzy personalizują swoje samochody najczęściej nie zdają sobie sprawy, że są oni bardziej agresywni od kierowców, których samochody nie posiadają widocznych markerów indywidualizujących ich pojazdy. Co prawda, kierowcy którzy nie czują potrzeby „upiększania” swoich samochodów także wpadają w złość, ale na ogół nie ujawniają jej poprzez agresywne zachowanie na drodze (tzw. road rage).
Z czego wynika zależność odkryta przez zespół badawczy z Kolorado? Prawdopodobnie kluczem do wyjaśnienia tego zjawiska jest nasza tendencja do wyznaczania własnego terytorium. Zdaniem członków zespołu Szlemki kierowcy z tzw. syndromem „Mada Maxa” mają tendencję do myślenia o publicznych ulicach czy autostradach w kategoriach: „to mój pas”, „to moja droga”.
Pisząc te słowa wyglądam przez okno na swojego czarnego „potwora” z przyciemnianymi szybami i kilkoma „znakami szczególnymi”. …hmm… wygląda na to, że czas popracować nad swoją agresją. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci Drogi Czytelniku, byś nie musiał się ze mną spotkać na drodze do Juraty. Cieszę się, że odwiedzasz nasz portal, ale jak zajedziesz mi drogę to „zabiję”! 😉
Już tak nieco poważniej…życzę Wam wszystkim, abyście bezpiecznie przemierzali wszystkie Wasze wakacyjne szlaki. Może i zdarzy się, że nie dojedziecie na czas, ale lepiej być nieco później niż spiesząc się nie dojechać w ogóle.