„Kiedy mężczyzna choruje, to zwykły katar urasta do rangi zagrożenia życia. To prawdziwy upadek herosa” – napisano w raporcie „Style zdrowia Polek i Polaków”. To tylko obiegowa opinia poparta badaniem opinii społecznej? Okazuje się, że są naukowe dowody na potwierdzenie tezy, że kobiety mają silniejszy układ odpornościowy, dlatego łatwiej znoszą choroby. Z tej perspektywy „męska grypa” wcale może nie być wyolbrzymianiem problemu przez panów i z drugiej strony – panie nie mogą jej bagatelizować.
Kobieca siła zapisana w krwinkach
Na problem zwrócił uwagę brytyjski dziennik „The Daily Express”, na łamach którego dr Ramona Scotland z londyńskiego Queen Mary University wyjaśniła, że męski układ odpornościowy jest mniej wydajny niż kobiecy. Skutek? Panowie znoszą przeziębienie o wiele gorzej niż panie. Dr Scotland od lat skupia się na badaniu systemów obronnych u ssaków, koncentrując się zwłaszcza na białych krwinkach, stanowiących pierwszą linię obrony przed infekcjami. Z eksperymentów brytyjskiej badaczki wynika, że w czasie infekcji we krwi samic jest dwa razy więcej białych krwinek niż u samców. Co ważne, krwinki samic nie tylko występują w liczebnej przewadze, ale są też skuteczniejsze i szybciej zwalczają chorobotwórcze drobnoustroje. W efekcie badane przez nią samice szybciej wracały do zdrowia. Zdaniem dr Scotland wyniki jej analiz przekładają się na reakcje układów odpornościowych kobiet i mężczyzn na infekcje.
Eksperci uważają, że przewaga kobiecej odporności nad męską kryje się w hormonach. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology zaobserwowali, że testosteron osłabia układ odpornościowy, efektem czego jest nie tylko dłuższy proces dochodzenia do zdrowia, ale też większe ryzyko zarażenia niebezpiecznymi chorobami, m.in. nowotworami.
Różni, a jednak tacy sami?
Z raportu „Style zdrowia Polek i Polaków” wynika, że kobiety i mężczyźni, przynajmniej nad Wisłą, niewiele jednak różnią się między sobą. Pod względem podejścia do problemu chorób przedstawiciele obu płci prezentują bowiem podobne postawy. Jak czytamy w raporcie, najwięcej wśród nas „poprawnych optymistów”. Co to oznacza w praktyce? Że o zdrowiu myślimy raczej w kategoriach życzeniowych niż realnych. W wynikach badań pojawiał się duży rozdźwięk między deklaracjami ankietowanych a ich rzeczywistymi działaniami.
Jednocześnie badanie, na podstawie którego powstał raport „Style zdrowia Polek i Polaków” pokazało, że kobiety są zazwyczaj „rodzinnymi ambasadorami zdrowia” i dbają o zdrowie innych dużo bardziej niż o własne. „W domu to kobieta będzie pamiętała o kalendarzu wizyt, szczepieniach dzieci. To ona ma telefon do lekarza, to kobieta trzyma pieczę nad kwestiami zdrowia rodziny. Ona jest centrum zarządzania, domowym szpitalem, wypożycza apteczkę, wypycha do lekarza, umawia wizyty lekarskie” – czytamy w raporcie. A jeśli nie wypycha do lekarza, to przynajmniej podaje do łóżka herbatę z miodem i cytryną oraz leki na katar – ten często banalizowany przez płeć piękną objaw męskiego cierpienia.