W poznańskiej kamienicy przy ulicy Wielkiej siedzi grupa kobiet. Najmłodsza dobiega trzydziestki, najstarsza jest już babcią i dopiero niedawno uświadomiła sobie, że jak dotąd nie realizowała swoich marzeń, tylko cudze. Każda z nas kiedyś dojrzewa do tego, aby zająć się swoimi marzeniami. Niestety, tylko nieliczna grupa je realizuje.
Dlaczego? – Otóż nie mamy wystarczającej motywacji, aby sięgać po to, co chcemy. Musisz tak naprawdę wiedzieć, po co właściwie chcesz robić to, co robisz, a wtedy jak to robić znajdzie się samo. – tłumaczy Aleksandra Stanek, założycielka poznańskiej filii Instytutu Ewy Foley, organizatorka i prowadząca warsztat.
Ale sama świadomość dotarcia do tego, po co, nie wystarczy. Klucz tkwi w tym, by zamienić marzenia w cele. Dopiero wtedy nasze działania mogą nabrać rozpędu. Ale, żeby to nastąpiło, musimy osadzić się mocno w teraźniejszości. – Niestety, wielu z nas nie jest jednak gotowych na to, żeby zerwać z przeszłością. – stwierdza Ola Stanek.
Daje każdej z nas trzy kartki. Pierwsza symbolizuje przeszłość, druga – teraźniejszość, a trzecia – przyszłość. Mamy wykonać ćwiczenie, które symbolicznie zamknie naszą przeszłość i pozwoli otworzyć się na przyjęcie nowego. Każda z nas staje przed kartką oznaczającą przeszłość. Rozmyślamy o niej, starając się wspominać tylko te najlepsze wydarzenia. Co było, to było i już nie wróci. Trudno rozstać się z przeszłością. Ćwiczenie wydawało się zwykłe, ale tak naprawdę jest bardzo głębokie. Niektórym z nas spływają po policzkach łzy. – Jesteśmy związani z przeszłością bardziej, niż nam się wydaje. Nie chcemy jej zostawić, a ona nas ściąga w dół. – tłumaczy prowadząca.
Kiedy już pożegnałyśmy się z tym, co było, czas na osadzenie się w teraźniejszości. Każda w swoim tempie staje na kolejnej kartce. Nareszcie czuję tu i teraz. Kartka z przeszłością wydaje mi się teraz bliższa, bardziej namacalna. Zaczynam rozumieć istotę tego ćwiczenia. Słuchając poleceń Oli, zaczynam wyobrażać sobie to, po co do tej pory bałam się lub nie mogłam sięgnąć. To pierwsza na tym warsztacie wizualizacja. – Takie wyobrażanie sobie przyszłych sukcesów ma magiczną moc – mówi Ola Stanek. – Większość z nas, to wzrokowcy i łatwiej nam uwierzyć w to, co widzimy – dodaje. Dla przykładu prosi mnie, abym wyobraziła sobie coś, co bardzo chciałabym zjeść. Zaraz przed oczami staje mi mój ulubiony wafel „Grzesiek”. Ola pyta mnie dalej, co czuję. Mam go już niemal w ustach i słyszę szelest odwijanego papierka. Zaczynam czuć smak wafelka, a przecież go nie ma! Zupełnie nieświadomie włączyły mi się wszystkie zmysły tak, jakbym realnie zaczynała jeść Grześka.
Tak samo jest z marzeniami. Jeśli ich nie widzimy, trudno je ziścić. Musimy wiedzieć dokąd zmierzamy, a wtedy możemy uruchomić w sobie całe siły, pasję i entuzjazm, potrzebne do realizacji naszych marzeń i celów. A jak odróżnić marzenie od celu? – Cel to marzenie z określoną datą –wyjaśnia Ola. – Posiada też takie cechy jak realność i precyzyjność, czyli musimy wiedzieć kto, z kim, kiedy i gdzie ten cel osiągnie, kto może mi w tym pomóc. Cel koniecznie musi być ustalony w zgodzie z samym sobą i korzyści z jego osiągnięcia powinny być na tyle wysokie, żeby mobilizowały do wysiłku. – Co ważne – podkreśla Ola – kiedy formułujemy jakiś cel, to skupmy się na pozytywach, np. kiedy chcesz schudnąć, to nie piszesz „Nie chcę być gruba”. Nasza podświadomość nie odróżnia wyrazu „Nie” i mówiąc „nie chcę być gruba”, warunkujesz się na to, że chcesz być gruba. Jeśli chcesz schudnąć, piszesz więc „Jestem szczupła”.
Zauważ, że podajemy cel w czasie teraźniejszym. To po to, żeby przyzwyczaić naszą podświadomość, że dany proces już się rozpoczął. Wówczas każdy kolejny krok wyda nam się naturalny i oczywisty – tłumaczy Ola Stanek. Abyśmy czuli się dobrze, realizując dany cel, nie może on uderzać w innych ludzi, szczególnie tych najbliższych. Jeśli np. zamierzasz zwiedzić świat, a masz małe dziecko, to trudno Tobie będzie zrobić to samodzielnie. Nawet, jeśli wyruszysz, to coś będzie cię ściągać i zamiast szczęścia poczujesz frustrację. Może więc w tym przypadku, trzeba będzie przełożyć realizację celu, albo włączyć w to męża i dziecko. To tzw. ekologia celu, która sprawia, że twoje cele nie kolidują, lecz zgrywają się z celami innych ludzi. To pozwala zachować równowagę i cieszyć się z tego, co osiągamy.
– Równowaga jest ważna. W celach także – podkreśla Ola Stanek. – Nasze plany i działania powinny dotyczyć w mniej więcej równych proporcjach takich dziedzin życia, jak: zdrowie, związki z ludźmi, praca, miłość, finanse, wypoczynek, rozwój osobisty i otoczenie – wyjaśnia. Dostajemy zadanie, aby narysować koło i podzielić je na wyszczególnione dziedziny. Rysując, mamy uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w naszym kole i życiu jest równowaga. Jeśli w kole największą część stanowi praca, to może oznaczać, że przez nią zaniedbujemy np. swoje zdrowie albo związki z bliskimi. Niektóre z nas dopiero teraz uświadamiają sobie, że są dziedziny życia, prawie w ogóle dla nas nie istniejące! I jak wtedy mamy być szczęśliwe? Tak więc teraz, wyznaczając sobie cele na ten rok mamy sprawić tak, żeby w kole była równowaga.
I jeszcze jedno. Zgodnie z holistyczną teorią człowieka, istota ludzka składa się z czterech sfer: ciała, duszy, emocji i umysłu. Wyznaczany cel powinien być zgodny z każdą z tych sfer. Kiedy więc zamierzam coś robić, ważne jest, co o tym myślę (umysł), czy jest to zgodne z moimi przekonaniami (dusza) i jak się z tym czuję(emocje). Jeśli wszystkie sfery reagują na cel pozytywnie, wówczas możemy przystąpić do działania (ciało).
Kiedy już każda z nas wyznaczyła sobie cele, przychodzi czas na to, na co wszystkie czekałyśmy, czyli wyklejanie własnej mapy marzeń. Każda z nas przyniosła kilka starych gazet, z których mamy wycinać obrazki, przedstawiające najbardziej pożądane przez nas marzenia na ten rok. Dlaczego właśnie mapa? Otóż – wyjaśnia Ola – patrząc na kolorowe obrazki, włącza się nasza podświadomość. Zapamiętuje ona obrazy i kiedy spotykamy okoliczności sprzyjające do realizacji naszych celów, natychmiast je zauważa. Dlatego warto powiesić sobie mapę w miejscu najczęściej uczęszczanym, bo im częściej patrzymy, tym bardziej realne stają się nasze marzenia – mówi.
Oczywiście samo patrzenie nie wystarczy. Działać też trzeba i to całkiem sporo. A co wtedy, jeśli robimy coś, i to okazuje się do niczego? Wówczas po prostu rób co innego, a raczej w inny sposób – doradza Ola Stanek. Edison, kiedy postanowił wynaleźć żarówkę wykonał ponad dziesięć tysięcy prób! Nawet, jeśli nie masz aż tak niezłomnej wiary, konsekwencja jest konieczna do osiągnięcia każdego zamierzenia. Być może będziesz musiała zrezygnować z niektórych rzeczy, wcześniej wstawać albo odkładać jakąś kwotę, co na początku nie będzie łatwe. Zawsze jednak miej przed oczami swój wymarzony cel, buduj wizję swego marzenia, aż zobaczysz siebie w obrazie przyszłości. Rób to tak często, jak tylko możliwe, aż się do tego tak przyzwyczaisz, tak, że uznasz obraz za rzeczywistość.
Pomocne mogą być afirmacje, inkantacje, medytacje, relaksacje czy wizualizacje. Te ostatnie są zdecydowanie najlepsze i powinniśmy je robić codziennie. Na warsztacie jest ich wiele, a mi najbardziej podoba się wizualizacja „różowej bańki”. Wyobrażamy sobie nasze marzenie, np. wspaniałą, satysfakcjonującą pracę. Jeśli znajduje się ona w konkretnym miejscu, np. w biurze, wejdź do tego biura. Obchodź po kolei wszystkie pokoje, aż znajdziesz swój wymarzony. Zobacz swoje biurko, wygodne krzesło, komputer, kwiatek na oknie. Z kim będziesz pracować? Ujrzyj to wyraźnie. Jeśli już zaczynasz czuć się jak u siebie, włącz w ten obraz swoją osobę. Delektuj się tym obrazem tak długo, aż poczujesz się z nim dobrze. Na koniec otocz go kolorem różowym (barwą serca) i wyślij w górę. Ta intencja pomoże sile wyższej zająć się twoją sprawą. Wtedy już jesteś na dobrej drodze.
To, że dzieje się coś dobrego wiem już, kiedy zaczynam układać swoje powycinane obiekty marzeń na żółtym bristolu. Formują się w ambitną układankę szczęśliwej kobiety, która może mieć wszystko. Jest tam miejsce na dom z ogrodem, podróże, pracę i oczywiście miłość. Może wreszcie w tym roku uda mi się pogodzić karierę z macierzyństwem bez zaniedbywania jednej czy drugiej sfery? Zerkam na mapy innych uczestniczek warsztatu. U niektórych, oprócz pracy czy miłości pojawiają się też dzieci, u innych zgrabna sylwetka. Teresa, najstarsza z nas wkleja mapę świata. Może już nadszedł czas na podróż marzeń? Arleta ma tyle do zrobienia, że mapę musi skończyć w domu, bo na warsztatach nie zdąży już wkleić wszystkiego, co by chciała. Czeka nas jeszcze tyle fascynujących ćwiczeń i informacji, jak choćby taniec wokół naszych map. Mamy sobie wyobrazić, że nasze cele już się spełniają. Tańczenie sprawia nam wszystkim ogromną radość. Rzeczywiście, zaczynam czuć, że wszystko jest możliwe! To zupełnie tak, jak głosi napis na mojej mapie. A więc podświadomość już pracuje. A reszta? Reszta dopełni się sama.
Tekst: Agnieszka Wieczorek
Autorka jest dziennikarką, współpracuje z pismami kobiecymi, a od ponad czterech lat regularnie pisze dla magazynu "Mam Dziecko".
Aleksandra Stanek
Absolwentka psychologii klinicznej na UAM oraz Podyplomowych Studiów Trenerów Grupowych w WSPS. Master NLP. Pracuje z grupami w zakresie treningów i szkoleń dotyczących rozwoju osobistego. Współpracuje z Inspiration Seminars International oraz z Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. W Poznaniu prowadzi filię Instytutu Ewy Foley.
Mail: [email protected]
Instutut Ewy Foley, filia Poznań, tel. 0 512 357 158, www.foley.com.pl