O etyce lekarskiej, zrozpaczonej kobiecie i „antykoncepcji po”

 

Są to stosunki jednorazowe, w związku z czym antykoncepcja hormonalna nie ma sensu, ale wiadomo, że zabezpieczać się musisz, namawiasz więc swoich partnerów do stosowania prezerwatywy: każdy ginekolog powie ci, że to bardzo dobre wyjście w tej sytuacji. Pewnego dnia jednak, prezerwatywa zawodzi. Wyliczasz sobie dni płodne, wychodzi ci, że idealnie wstrzeliłaś się w okres, gdy zajście w ciążę jest możliwe. Jesteś w stu procentach pewna, że nie chcesz dziecka. W tej sytuacji jedynym lekiem legalnie dostępnym w Polsce, jest Postinor –Duo. I tu, drogi Czytelniku/czko, zaczyna się problem. Bo w niektórych miastach Polski łatwiej jest zdobyć kokainę, niż ów środek antykoncepcyjny.

 

Postinor to lek zawierający uderzeniową dawkę hormonów płciowych, które natychmiast wpływają na organizm kobiety: hamują owulację, zmniejszają prawdopodobieństwo zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej w macicy, wywierają wpływ na czynność ruchową jajowodu, a także hamują proces przygotowania plemników do zapłodnienia komórki jajowej. Dzięki czemu niemożliwe jest zajście w ciążę, a nawet jeżeli dojdzie do zapłodnienia, to komórka jajowa nie zagnieździ się w macicy, tylko w normalnym trybie zostanie wydalona z organizmu kobiety w trakcie miesiączki.

 
No, ale wróćmy na chwilę do naszej kobiety z początku artykułu: podejmuje decyzję o zażyciu Postinoru, ale warunkiem niezbędnym dla prawidłowego działania leku jest jego możliwie szybkie przyjęcie, ma na to tylko 72 godziny. Wyobraźmy sobie, że do niebezpiecznego stosunku doszło w piątek: czyli mamy weekend, tu właśnie zaczyna się dramat. Bo Postinor jest lekiem wydawanym tylko na receptę, przy czym mało kto chce go przepisać: mimo, iż jest całkowicie legalny. W Polsce nie przepiszą go w żadnym szpitalu, ponieważ „nie jest to lek ratujący życie”, na oddziale położniczym możemy dostać jedynie ulotkę (sic!), dotyczącą „antykoncepcji po”, gdzie podany jest numer infolinii, gdzie możemy dzwonić przez „24 godziny na dobę” i wypłakiwać się automatycznej sekretarce… w przewody. Lekarz pierwszego kontaktu również „rzekomo” nie może przepisać tego leku, bo nie leży to w granicach jego kompetencji. Gdy rozmawiamy z ginekologami w szpitalach, mówią nam, że jest to zabieg nieetyczny i nie mogą tego zrobić, nie mają pieczątek, płacą podatki… dając zdesperowanej kobiecie do zrozumienia, że etyka nie gra roli w ich prywatnym gabinecie: no ale jest sobota, weekend, praca w szpitalu państwowym… tak więc, nie. NIE, nie, NIE! Czasem nawet podnoszą głos, patrzą na kobietę z pogardą, uśmiechają się pod nosem… słowem, dobrze się bawią cudzą tragedią. Wymagają rozmowy nie w gabinecie, a na korytarzu, często w bezpośredniej obecności całego personelu medycznego, innych pacjentów, woźnych i ludzi całkowicie przypadkowych…

 
Są też lekarze, którzy rzeczywiście we własnej pracy kierują się swoiście pojmowaną etyką wyrosłą prawdopodobnie z pnia chrześcijańskiego i uważają, że mają pełne prawo decydować o życiu swoich pacjentek: władność ich jest tak szeroka, że często przyjmują zrozpaczone kobiety, przy czym odmawiają im przepisania leku, biorąc jednocześnie opłatę za wizytę. W trakcie której kobieta usłyszała jedynie kazanie umoralniające na temat nienaruszalności ludzkiego życia, opowieści o dwójce dzieci danego lekarza, o wielkim szczęściu wynikającym z ich wychowania, oraz o tym, że nie należy doprowadzać do zabijania raz poczętego życia.

 
Tyko że trudno mówić o jakimkolwiek życiu w momencie, gdy jeszcze nie doszło do zapłodnienia, lub w dwie godziny po nim. Aborcja, o, tu możemy mówić wręcz o mordzie, bo płód to już ŻYCIE, ale kilka godzin po zapłodnieniu komórka jajowa ulega jedynie intensywnym podziałom i absolutnie NIE możemy jej nazwać płodem, ani nawet embrionem: w tym momencie nazywamy ją blastocystą… a więc czymś stricte biologicznym, organicznym, nie można i nie wolno myśleć o niej w kategoriach filozoficznych, etycznych: bo nikt chyba nie powie, że ta właśnie blastocysta posiada „duszę”? Czy plemnik i komórka razem, to już byt wyższy? W takim razie pojedyncza komórka jajowa i pojedynczy plemnik, to połowa duszy? Tak? Jakże okrutna jest każda z kobiet, która ma odwagę nie współżyć co miesiąc w dzień owulacji: i godzi się na wydalenie tych potencjalnych ludzkich zarodków…

 
No, ale kobieta z artykułu. Ostatecznie, dociera do lekarza, który w słoneczne niedzielne popołudnie przepisuje jej lek. Przy okazji, daje jej broszurę informacyjną, dotyczącą Postinoru, gdzie przeczytać może następujące informacje-rewelacje: „Do Ciebie należy wybór, czy chcesz czy nie chcesz stosować antykoncepcji. Antykoncepcja po stosunku przy użyciu pigułek Postinor Duo nie powoduje przerwania ciąży, ani nie wywołuje poronienia. Podczas wizyty u lekarza masz prawo wymagać: pełnej informacji na temat najnowszych dostępnych w Polsce metod kontroli urodzeń oraz profilaktyki chorób przenoszonych drogą płciową, skuteczności tych metod, ewentualnych skutków ubocznych lub przeciwwskazań, poszanowania twojej godności przez cały personel medyczny, przestrzegania prawa do poufności i poszanowania prywatności. Pamiętaj, ze to Ty ostatecznie podejmujesz decyzje w sprawie swojego zdrowia, natomiast lekarz powinien ci w tym pomóc. Możesz zmienić lekarza, jeśli uznasz, że nie spełnia twoich oczekiwań” ……….. Acha, kobieta czyta jeszcze, że „Postinor-Duo, tak samo, jak wszystkie inne pigułki antykoncepcyjne, można nabywać w aptece wyłącznie na podstawie recept lekarskich. Recepty takie MOGĄ BYĆ WYSTAWIANE NIE TYLKO PRZEZ LEKARZY GINEKOLOGÓW, można się po nie zgłaszać także do swoich LEKARZY RODZINNYCH”.

 
No cóż, tej kobiecie udało się odpowiednio wcześnie zaradzić tragedii swojej własnej, a także tragedii dziecka (już nie tylko blastocysty), które dorastałoby w rodzinie niepełnej, bez ojca, a być może z ogromnym poczuciem winy, wynikającym z wrażenia, że zniszczyło swojej matce życie swoim przedwczesnym pojawieniem się. Zresztą, co tu dużo gadać, dzieci nieślubne w opinii większości polskiego społeczeństwa to najzwyczajniejsze bękarty, a ich matki… niestety nie przytoczę adekwatnego epitetu, jako że nie godzi się tego robić na publicznym, ogólnodostępnym forum.

 
Nasz wspaniałomyślny rząd walczy z aborcją i niżem demograficznym. Ale jeżeli nie zapewni kobiecie podstawowego prawa do informacji, rzetelnej opieki medycznej (tzn. ustawowego obowiązku przepisywania leków tego typu przez lekarzy na kategoryczne żądanie pacjentki), oraz odpowiedniej opieki socjalnej w przypadku chęci urodzenia dziecka, to ta walka z góry skazana będzie na przegraną.  
 
Kinga Matałowska