Słowa jak kamienie bolą w żołądku, ściskają serce dławią w gardle, niestety głównie, tego, do którego są kierowane, a nie tego, kto je wypowiada. Choć zdarza się także, że wracają w postaci wyrzutów sumienia, bo wysypały się z człowieka pod wpływem silnych, złych emocji.
Inaczej działają te wypowiedziane jednokrotnie w złości, inaczej powtarzane wiele razy. Słyszane ciągle-Jesteś, beznadziejny, do niczego, nie bierz się za to, bo i tak Ci się nie uda, nic nie potrafisz zrobić dobrze- mogą wyrządzić ogromną, trudno odwracalną krzywdę. Określenia- WAŻ SŁOWA-, MILCZENIE ZŁOTEM – mają naprawdę głęboki sens i dobrze o nich pamiętać.
Słowa- potrafią sprawić ból i ogromne cierpienie, ale i potrafią ukoić w największym bólu. Złe słowa są przyczyną depresji i wielu innych chorób i nie jest to czcze pisanie. Złe słowa -naprawdę może przestać się chcieć żyć. Dzięki Bogu są i dobre słowa, dzięki nim rosną nam skrzydła, dodają wiary, pewności siebie. Dzięki nim rozwijają się nasze zdolności i talenty, otwiera się dla nas świat, pojawiają się możliwości. Słowa – powinny ułatwiać nam zrozumienie drugiego człowieka, powinny zbliżać. A tymczasem, często odpychają ludzi od siebie, wpędzają w izolację. Czasem wydaje się, że człowiek wszystko co mógłby wykorzystać dla dobra jest w stanie obrócić, przeciwko drugiemu człowiekowi w celu żeby mu dowalić. Dlaczego łatwiej przychodzi nam wypowiadanie złych słów? Agresji słownej (jak każdej innej) dopuszczamy się pod wpływem strachu i poczucia bezsilności. Nasza uwaga zwrócona jest na zło, niedostatki, niedociągnięcia,. Smutne, ale prawdziwe.
Czuję potęgę słów, np., kiedy jadę samochodem. Kiedy jestem już, lub prawie spóźniona, a tu jak na złość światła czerwone, korek no i naokoło same ..pki za kierownicą. Drę się wtedy wniebogłosy, wyzywam, przepisuję im wymyślne tortury, straszę, macham głową ze zdziwienia i z pogardą, a jak się przy tym świetnie czuję. Nie myślę wtedy, że i mnie wiele brakuje do doskonałości, nie pamiętam o swoich błędach czy niedomaganiach za kierownicą.
Nikt mnie wtedy, nie widzi nie słyszy, nie może mnie ocenić, skrytykować, wytknąć błędów, czy braku konsekwencji. No i czy to nie jest cudownie być w takim stanie? Skłamie ten, kto powie, że nie. Moje słowa nikogo, wtedy tak naprawdę nie ranią, nie krzywdzą, nie obrażają, a ja rosnę w siłę, jestem macho. To, co, że tylko na chwilę, a może nawet lepiej, bo ta siła nie jest prawdziwa.
Używajmy może takich słów, jakie chcielibyśmy słyszeć. Mówmy o innych tak, jak chcielibyśmy, aby o nas mówiono.
Badania wykazują, że powinniśmy być przytuleni cztery razy dziennie żeby przeżyć, osiem razy dziennie – żeby zachować zdrowie, dwanaście, żeby się rozwijać.
Pieszczoty mają uzdrawiające działanie. Wzmacniają nasz system odpornościowy. Dzięki nim czujemy się kimś szczególnym. Tak samo jest ze słowami, może, więc przytulajmy innych słowami.
Każdy z nas potrzebuje zainteresowania, uwagi i uznania, każdemu potrzebny jest w życiu ktoś, kto nas poinstruuje i wprowadzi na coraz wyższe szczeble w wybranej dziedzinie. Potrzebujemy nauczyciela, instruktora, autorytetu i najpierw podświadomie szukamy ich wśród najbliższych. Czasami, rozgoryczeni niepowodzeniem, albo ze strachu przed tym, że na zewnątrz po za kręgiem bliskich jest jeszcze gorzej nie próbujemy szukać dalej, a już bardzo rzadko szukamy ich w sobie.
Słowa wyrażają akceptację lub…jej brak. Zastanówmy się nad naszymi najbliższymi, że akceptacja tego, jacy są, co robią, czym się zajmują, jest często jak zrzucenie ciężaru i umożliwi im skupienie się na życiu, pracy, własnym rozwoju, który z całą pewnością służy ich zdrowiu i więziom z nami. A to jest piękne.
Jeśli do słów wyrażających akceptację dodać gesty to już chyba prawie szczyt szczęścia.
Moja ulubiona Penelope Gruz w jednym z ostatnich wywiadów powiedział
– Wszyscy jesteśmy małymi ziarnkami piasku, ale jeśli każdy z nas wykona jeden mały dobry gest w stronę drugiego człowieka, świat stanie się piękniejszy.
Pomyślmy o tym i to nie tylko przy okazji Świąt.
Wszystkiego dobrego.
Katarzyna Tokarczyk