Na każdym kroku spotykamy powody, by po użalać się nad sobą by zamanifestować swoją radość. Tylko dlaczego dzieje się tak że to przed czym usiłujemy uciec dopada coraz bardziej, coraz bardziej boli i powoduje chęć ucieczki. W książce „Mały Książe” jest taki piękny fragment gdy książę na jednej z planet spotyka pijaka, rozmowa z nim ukazuje jak działa mechanizm uzależnienia. Jak za pętla się sposób postrzegania świata prze osobę uzależnioną. Dobrze jest gdy uciekając docieramy do miejsca z którego są już tylko dwie drogi ucieczki śmierć albo życie. Dla uzależnionych jest to właśnie to miejsce w którym mogą podjąć ostatnią decyzję. Kolejny raz odwołam się do napisu jaki widniał na ścianie w pewnym ośrodku odwykowym „każdy alkoholik przestaje kiedyś pić tylko nielicznym udaje się to za życia”, dlatego tak ważne jest by ktoś kto zdaje sobie sprawę ze swojej choroby pamiętał o tym że wracając do dawnych nawyków wybiera drogę prowadzącą do śmierci.

 

Zbliża się czas wszystkich świętych, czas zapalenia świeczek na grobach bliskich. Kilku moich znajomych i przyjaciół mimo młodego wieku czeka aż zapale im świeczki wielu z nich zmarło nadmiernie pijąc, ćpając lub z rąk pijanych kierowców. Często bagatelizujemy sobie czyjeś życie siadając za kierownicom po piwie czy po kilku piwach. Mówiąc i myśląc jestem trzeźwy. Czy potrzebny jest wypadek śmiertelny by zrozumieć że alkohol opóźnia reakcje, że tak naprawdę już jedno piwo zawiera tyle alkoholu by spowodować wyraźne opóźnienie reakcji na to co dzieje się na drodze, włączenie się brawury . Kilka lat temu mój kolega wracał od swojej narzeczonej za miesiąc mieli mieć ślub, jakiś kierowca który właśnie tak myślał że jedno czy dwa piwa nie wpłyną na jego jazdę zabił go wjeżdżając na chodnik którym szedł, niedoszły mąż i ojciec dziś dwuletniej dziewczynki. Czy ten kierowca spowodował to umyślnie? Nie tłumaczył się że nie chciał? A jednak świadomie spowodował, u siebie odurzenie, spowolnienie reakcji. I zabił. Pozostało mu żyć ze świadomością niezawinionej śmierci. Ile znamy takich historii o ilu słyszeliśmy a ile dotknęło nas samych. Często jest tak że dopiero gdy nas dotyka jakieś zdarzenie jakaś choroba, zaczynamy patrzeć na sprawę z innej perspektywy. Zaczynamy dostrzegać zło w czymś co dotąd akceptowaliśmy. Przymykanie oczu na zło jest ucieczką od rzeczywistości. To jakby małe dziecko zasłaniając oczy mówiło nie ma mnie. Dziwimy się i bulwersujemy, narzekamy na zło otaczające nas, najczęściej bierzemy pod lupę młodych ludzi mówiąc za moich czasów to było inaczej, a jednak przymykamy oczy gdy młody człowiek sięga po alkohol, papierosy, czy jest agresywny, udajemy że nie widzimy a może wstyd nam bo jesteśmy tacy sami bo dostrzegamy w nich wszystko to co jest w nas. Włączył mi się moralizatorski z który przepraszam ale to chyba te nadchodzące święto zmarłych. Zapalę świeczki na grobach tych którzy odeszli choć wcale nie musieli, a może musieli bym ja to zobaczył.
 

 

marcin kurnik