A jeszcze bardziej irytuje mnie brak podejmowania działań, które miałyby zmienić sytuację na lepsze. Dlatego teraz z głębi serca i z punktu widzenia przedsiębiorcy i pracodawcy pokażę i opiszę, jak to naprawdę jest ze znajdywaniem sobie pracy czy odnoszeniem jakiegokolwiek sukcesu.

Tytuł tej notki może wydać się dziwny. Jak to „marketować” siebie? Przecież nie ma w słowniku języka polskiego takiego słowa. Niestety, w dziedzinie marketingu język polski jest bardzo ubogi, a niektóre słowa i frazy tłumaczone są po prostu niedokładnie, źle.

Po polsku mówi się „promować siebie”. Ale amerykanie używają dwóch stwierdzeń: „to promote something” oraz „to market something”. Czym się różni „marketowanie” od promowania?

Otóż promocja to tylko jedna z dziedzin marketingu. Kiedy wysyłasz swoje CV do setki pracodawców, promujesz siebie.

Ale jeszcze musisz ustalić swoją cenę. I liczyć się z tym, że:

+ Jeśli ustalisz wysoką cenę, mniej firm będzie stać na Twoje usługi lub zatrudnienie Ciebie.
+ Ustalając wysoką cenę dodajesz prestiżu swoim usługom i swojej osobie, ale też zwiększasz wymagania pracodawcy względem siebie.
+ Jeśli ustalisz niską cenę, więcej osób może stać na to, by Ciebie zatrudnić i wymagania mogą być niższe.
+ Jeśli nie napiszesz o swojej cenie, pracodawca będzie oceniał książkę po okładce. Jeśli napiszesz że ukończyłeś(-aś) trzy uczelnie, 10 kursów i szkoleń i pracowałeś(-aś) w 10 firmach na kierowniczych stanowiskach, a nie napiszesz o swojej cenie – będę zgadywał, będę miał wrażenie, że jesteś drogi lub droga.

Przykład z życia wzięty?

Znajomy opowiada mi z rozgoryczeniem o swojej siostrze, która ukończyła studia w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego na Zarządzaniu i Ekonomii. I nie może dostać pracy, mimo że uczelnia świetna.

Jakoś dziwne, że ja swoją pierwszą pracę dostać mogłem, mając ukończone zaledwie 18 lat!

Siostra kolegi wysyła CV po firmach i urzędach. W jednym z urzędów ponoć przyjęto osobę o niby gorszych umiejętnościach. Dziewczyna udała się do urzędu i spytała: Dlaczego przyjęliście ją, a nie mnie?

W odpowiedzi usłyszała: Ponieważ na Panią nas nie stać.

Mimo to cała rodzina uważa, że to przez koneksje i znajomości tamta dziewczyna dostała pracę.

Może się mylę. Ale uważam, że dziewczyna po SGGW nie dostała pracy, bo ma CV wypełnione wartością, bo robi świetne wrażenie i to wrażenie każe sądzić, że dziewczyna ma spore wymagania finansowe. O których nic nie napisała w CV. Mogła napisać choćby „Mam niewielkie oczekiwania finansowe”.

Urząd, każdy w Polsce, dokonuje budżetowania środków pieniężnych. Musi, bo to środki publiczne, ustalać budżet z roku na rok. I na przykładowe stanowisko mógł przeznaczyć na przykład 2,5 tyś złotych brutto. I po prostu nie mogli zatrudnić nikogo droższego.

Organizowałem kiedyś rekrutację na stanowisko speca od Public Relations. Były chyba ze dwa kosmiczne zgłoszenia od facetów, którzy robili wrażenie, że są alfą i omegą. Nie zadzwoniłem do nich nawet. Nie pisali nic o swoich oczekiwaniach finansowych, a ja uznałem że mnie nas nich nie stać, bo mieliśmy określony, skromny budżet.

Wracając do dziewczyny, co nie dostała pracy w urzędzie. A może po prostu pisze bardzo słabe   listy motywacyjne i nie potrafi się zaprezentować na spotkaniu z pracodawcą?

To też istotna kwestia. Każdy z nas jest handlowcem.

Każdy z nas musi umieć się zaprezentować. Aby obronić pracę dyplomową. Aby ogłosić referat. Aby oczarować reprezentanta pracodawcy, HR-owca, aby się w nas zauroczył(-a) i uznał(-a), że to nas musi zatrudnić.

Niektórzy dobrze „marketują” swoją osobę, poprzez dobrą dystrybucję. Na przykład przeprowadzają się w zależności od potrzeb pracodawcy. To pozwala im szukać pracy w całej Polsce, a nie tylko w swoim regionie.

Niektórzy mają na tyle dobrą dystrybucję, że pracują przez Internet, jak moja firma i jej prawie wszyscy współpracownicy 🙂 A niektórzy nie wierzą, że to możliwe.

Przypomina mi się teraz, jak wygrywałem rozmowy o pracę. Z ludźmi o wiele lat starszymi. Z większym doświadczeniem. To nie oznacza, że byłem najlepszy i miałem największe umiejętności, ani że miałem najlepszy list motywacyjny. To oznacza, że byłem doskonałym połączeniem rzeczy, które zawierają się w marketing-mix.

+ Miałem dobrą cenę.
+ Miałem dystrybucję pasującą do danej pracy.
+ Miałem dobry wizerunek. Na rozmowę o pracę przychodzi się elegancko ubranym. Bez przesady, aby nie przegiąć. Przychodzi się czystym. Pachnącym 😉
+ Miałem dobrą promocję – potrafiłem przekonać osobę, która ze mną rozmawiała, że jestem odpowiednią osobą na dane stanowisko.

I tak dalej, i tak dalej.

Nie wierzę, żeby – mając dobry marketing mix swojej osoby – nie otrzymać pracy, w szczególności po studiach.

Acha, jest jeszcze jedna siła, działająca przeciwko naszej, opisywanej powyżej, koleżance. Małych firm często nie stać na urlop macierzyński. Nie chcą ryzykować, że zatrudnią młodą absolwentkę, a ona po paru miesiącach zajdzie w ciążę. To duże ryzyko dla małego pracodawcy. Może oznaczać „być albo nie być” dla małej firmy. Smutne, ale prawdziwe! Niezgodne z prawem, ale tak jest!

Dlatego młodym, ładnym absolwentkom sugeruję szukanie pracy w średnich i dużych przedsiębiorstwach, w których takie ryzyko jest akceptowalne. W dużych firmach często młodym mamom na urlopie przesyła się newslettery firmowe, aby mamy były na bieżąco i po powrocie z urlopu mogły z miejsca powrócić do pracy. Świetne rozwiązanie.

Pamiętaj zatem, wszystko w Twoich rękach. Niezależnie od tego czy masz firmę, czy szukasz pracy – to od Ciebie i Twojego marketingu własnej osoby zależy to, czy ktoś podejmie z Tobą współpracę. I nie chodzi tylko o Twoje umiejętności (czyli „produkt”), ale o połączenie wszystkich istotnych cech, o marketing mix Twojej osoby.

Powodzenia.