Hotel Sheraton, Sala Balowa, weekendowy poranek. Korytarz przed salą powoli zaczyna się zapełniać. Na szkolenie Mariusza Szuby „Podróż Bohatera” przyjechało blisko sto osób z różnych stron Polski. Starsi i młodzi, biznesmeni i studenci, chociaż dominują ci około trzydziestki. Stoją grupkami albo sami, tak jak ja.
 
Co tutaj robię? Po prostu wygrałam ten kurs w konkursie internetowym, który Mariusz Szuba zorganizował z okazji Dnia Kobiet. Pierwszy raz w życiu coś wygrałam i cały czas nie mogę w to uwierzyć. Na jego stronę www.mariuszszuba.pl weszłam przypadkiem, szukając wiadomości na temat mojego ulubionego autora książek motywacyjnych Anthony Robbinsa. Mariusz jest jego uczniem i przedstawicielem na Polskę. Jako jedyny w naszym kraju organizuje wyjazdy na szkolenia Robbinsa do Londynu.  www.tonyrobbins.pl
 
Na czym polega fenomen NLP, czyli neurolingwistycznego programowania, z którego czerpie Robbins i Szuba, a które może zgłębić niemal każdy?  -Otóż uczy ono, jak wywoływać w sobie stany emocjonalne, potrzebne do wykonania tego, czego chcemy  -co więcej – uczy wpływać na innych, dzięki wzbudzeniu w nich takich reakcji, jakbyśmy tego chcieli – mówi Mariusz Szuba. Czyż nie brzmi to wspaniale?  –CELE naprawdę można zrealizować – przekonuje, a wszyscy na sali już nie mogą się doczekać, aż uczeń największych sław od motywacji (bo trenował także u Franka Farrelly i Richarda Bandlera) zdradzi więcej szczegółów. 
 
-Dlaczego niektórym wszystko w życiu wychodzi, a inni pozostają w sferze mrzonek i planów? I jak to się dzieje, że czasami dokonujesz zmian w swoim życiu, a czasami odpuszczasz? Osiągasz dokładnie to, co chcesz osiągnąć, pod warunkiem, iż masz przekonanie, że możesz i potrafisz – tłumaczy Mariusz Szuba. – Może więc warto zastanowić się nad podniesieniem standardu swojego celu – proponuje. 
 
– Gdzieś już to słyszałam – kołacze mi się po głowie. Ale…jak to zrobić? Tego już nie pamiętam, a może, po prostu nie wiem. – Podnieś każdą ze swych wartości, – proponuje trener. – Jeśli   marzysz o luksusowym domu – zapragnij na własność wyspy. Wtedy apartament zamieni się w coś łatwego do zdobycia. I tak jest ze wszystkim– wyjaśnia. To jedno.
 
Co do tego? Drobna zmiana. Zmiana we wszystkim, co robisz. Wystarczy, że codziennie zmienisz na lepsze swoje relacje z ludźmi, pracę, czas wolny. Nawet niewielka zmiana, ale dokonywana regularnie powoduje, że rzeczy dzieją się, niejako same. Bez twojego udziału. – Jeśli twój związek szwankuje albo – po prostu – chciałbyś go polepszyć – zaproś żonę na romantyczną kolację, ugotuj coś pysznego, wyjedźcie na weekend, idźcie do kina. Jednak jednorazowy akt nie wystarczy. Jeśli naprawdę chcesz wzmocnić swój związek, zatroszcz się o regularne zmiany. Nawet niewielka zmiana, wykonywana konsekwentnie, nawet jeśli wydaje się tobie dziś mało istotna, za kilka miesięcy, czy lat może stworzyć potężny rozmach w twoim życiu –przekonuje Mariusz.
 
No tak, ale jak znaleźć w sobie zasoby  i siły do dokonania zmiany?  – Poprzez kontrolę własnych emocji – zapewnia. – To chyba niemożliwe? – pytam w duchu samą siebie i mam wrażenie, że inne obecne ze mną na sali osoby też nie dowierzają – ale trener ciągnie dalej. -Są trzy siły odpowiedzialne za Twój stan emocjonalny – fizjologia, słowa i kierunek skupienia – wyjaśnia. – Uśmiechnijcie się – prosi. – Nie, nie taki uśmiech. Tak się śmieją Anglicy – żartuje. Bądźcie trochę luźniejsi  Uśmiechnijcie się  tak, żebyście poczuli swój uśmiech. – Przeciętnie, Anglik używa zaledwie kilku mięśni, dlatego, czy się śmieje, czy smuci czy tez irytuje, jego twarz wygląda prawie identycznie – Mariusz parodiuje mimikę wyspiarzy, a atmosfera na sali od razu staje się luźniejsza. – A teraz, trwając w uśmiechu, podnieś ręce wysoko do góry w geście zwycięstwa, oddychaj głęboko, wyprostuj się i w takiej pozycji spróbuj  się zdołować– Niemożliwe.?  –Tak to działa. – zapewnia.
 
– Kto chce przyjść na ochotnika do mnie na scenę, trochę mi pomóc – proponuje nagle. – Spuszczam wzrok, żeby nie daj Boże nie padło na mnie. Trener krąży po sali, jakby szukał ofiary, a im bardziej się zbliża, tym bardziej się boję. Czuję znajome poruszenie w brzuchu. – Dobrze,  – przerywa nagle Mariusz Szuba. – Nikt nie musi przychodzić. Chciałem tylko wskazać waszą indywidualną reakcję na stres – prostuje, a ja czuję, jak mnie i reszcie osób spada kamień z serca. – Jak to się u was zaczyna? – Mnie robi się sucho w ustach. – odzywa się jakiś kobiecy głos. – Ja dostałam motyle w brzuchu. – słychać kolejne spostrzeżenia. -A ja cały sztywnieje – odzywają się głosy na sali. – Zapamiętajcie tę reakcję –prosi Mariusz. To strach. Początek stresu. To on was ogranicza i nie pozwala działać tak, jakbyście chcieli. To Twoja własna strategia na stres! Często jest tak, że świadomie nie zwracamy uwagi na to, co mówi nam nasze ciało i umysł. Jeśli chcesz przejąć kontrolę nad czymkolwiek MUSISZ wiedzieć jak to działa. Widzisz, większość ludzi pozwala, by stres przejmował kontrolę. Dzisiaj pokaże Ci jak błyskawicznie zmienić ten wzorzec zachowawczy. Ktoś kiedyś powiedział, że stres jest jak ogień: Albo Cię rozgrzeje, albo spali.Jeśli następnym razem poczujecie tą reakcję, będziecie mogli zniszczyć stres w zarodku- uczy, a ja wiem, że zapamiętam tą radę, bo ucisk w brzuchu jest moim częstym towarzyszem.
 
Po kolei trener omawia też ważność komunikacji z samym sobą i to, jak ważne jest, żeby być skupionym na tym, co się robi. Tam gdzie skupiasz energię, czyli miejsca, zdarzenia, na których się koncentrujesz – zamieniają się w doświadczanie. Jeśli skupisz się na porażce – odczujesz ją. Jak więc zmienić kierunek skupienia? PYTANIAMI. Wciąż zadajesz sobie pytania w Głowie (dialog wewnętrzny). Znasz pewnie odpowiedź na pytanie „Boże,,, dlaczego? Dlaczego mi się znowu nie udało?! To pytanie pokieruje Cię do pewnego i znanego miejsca. Będzie nią „Bo jesteś nieudacznikiem!!” Jakość odpowiedzi zależy od jakości pytań jakie sobie zadajesz. Bądź czujny. Czy nie lepiej zapytać samego siebie „Co muszę zrobić, by kolejnym razem się udało? Co muszę zmienić, by cieszyć się kolejnym krokiem do celu?”
 
W pewnym momencie z głośników zaczyna płynąć muzyka. Mariusz wprowadza grupę w odpowiedni stan emocjonalny. Zrelaksowanie uczestników jest wręcz odczuwalne. Zamykamy oczy a Mariusz „maluje nam w głowach” piękne obrazy. Chwile z przeszłości i przyszłości. Nagle, gdy przenoszę się w czasie do miejsca, w którym rozpoczęło się moje życie, Widzę oczyma wyobraźni siebie jako 3 miesięczną dziewczynkę. Z głośników płynie muzyka „You are so beautiful” Joe Cockera uzmysławia mi, że Mariusz będzie poruszał teraz nasze najwrażliwsze punkty. I przeczucie mnie nie myli. Prosi, byśmy odprężyli się. Mamy w myślach iść w stronę drzwi, za którymi jest kołyska z niemowlęciem. Kiedy już dochodzę do kołyski okazuje się, że niemowlę ma twarz mojej zmarłej kilkumiesięcznej siostry. Patrzę w jej grafitowe oczy i ogarnia mnie coraz większe wzruszenie. Nie chcę wracać, ale muzyka zaczyna milknąć i wiem, że już nie ma odwrotu. Kiedy otwieram oczy nikt nie mówi ani słowa. Nic dziwnego – jeśli czują się tak wspaniale, jak ja, to zapewne każdy pragnie jak najdłużej utrzymać ten stan. To spotkanie z moim wewnętrznym dzieckiem zostanie w mojej pamięci na długo. Mariusz proponuje, żebyśmy je przywoływali wtedy, kiedy chcemy utwierdzić się w przekonaniu, że to my jesteśmy dla siebie najważniejsi i wszystkie decyzje są zależne od nas.
 
– Wysokie stany emocjonalne są potrzebne, jeśli przywołujemy je świadomie – dzieli się z nami Mariusz. Niedługo potem słyszę nagle „I’m a Tiger”.  Co czujesz teraz? – pyta.- Siłę, pasję, a może dreszcz podniecenia? Po plecach przebiegają mi ciarki. To niesamowite! Cokolwiek to jest, chciałabym tak czuć się już zawsze. To taki stan, że chce się przenosić góry! Dosłownie! Zaczynam wierzyć, że – być może – rzeczywiście będziemy dziś pod koniec szkolenia przebijać się przez deskę. Do tej pory myślałam, że jest to tylko taka metafora, że może będziemy się przebijać przez klocki ze styropianu, które leżą za widownią, ale – w pewnym momencie – dociera do mnie, że Mariusz mówi całkiem poważnie. Za styropianem leżą najprawdziwsze drewniane deski! – Kto myśli, że tego nie zrobi? – pyta, a ja podnoszę rękę ,a wraz ze mną co najmniej pół sali. – Dobrze. – tajemniczo się uśmiecha. –  Już wiem, czego Wam jeszcze potrzeba i każdemu z nas daje kartkę z pytaniem o najważniejszy cel i co mnie przed tym powstrzymuje.
 
Wytyczenie mojego prawdziwego celu nie jest wcale takie łatwe, jakbym się spodziewała, bo jest ich kilka. Teraz dopiero uzmysławiam sobie, że przydałaby się jakaś hierarchia moich celów.  Na kartce jest też pytanie o mój największy strach. Jeśli go zlokalizuję, to łatwiej mi będzie go pokonać i zająć się realizacją celu.  Na koniec muszę sobie odpowiedzieć na bardzo ważne pytanie – co zrobię w tym momencie, aby dokonać pierwszego kroku w kierunku spełnienia mojego celu? Po chwili namysłu już wiem, co zrobię. Po prostu – podejmę właściwą decyzję!  
 
Kiedy już myślę, że wiem już prawie wszystko o celach, Mariusz znowu zaskakuje. – Pokażę Wam coś jeszcze. Czy ktoś ma jakiś stan emocjonalny, którego bardzo chciałby się pozbyć? – pyta. Zgłasza się mnóstwo osób, a Mariusz wybiera Asię, drobną atrakcyjną blondynkę. Chciałaby pozbyć się złości na poprzedniego partnera i nie czuć się już od niego uzależniona. – Gdzie widzisz ten obraz? – chce się dowiedzieć Mariusz. – O, tu – Asia pokazuje tuż przed siebie. – Dobrze. A teraz odsuń ten obraz od siebie. Spróbujesz? – pyta trener. Asia kiwa głową i zaczyna się skupiać. – A teraz spójrz na ten obraz –postawiłem go tu i Mariusz oddala się o metr.  -A teraz tu – jeszcze metr i kolejny. – Obraz staje się mniejszy – zauważa z przejęciem Asia. – Dobrze. A teraz – Mariusz odchodzi już całkiem daleko, wyobraź sobie, że obraz jest wielkości pudełka od zapałek. Czy nadal czujesz się tak, jak przedtem, czy coś się zmieniło? – trener pyta bez sugerowania. – Ojej, złość zniknęła. Nie ma jej zupełnie! – ekscytuje się Asia. – I to jest prawidłowa , zupełnie normalna reakcja – wyjaśnia Mariusz. Ta technika pomoże każdemu z was  zmienić jakość myślenia o przeszłości. A takich rzeczy może być bardzo wiele i są bardzo indywidualne.
 
Każdy ma coś takiego, co ściąga go w dół i nie pozwala na rozwój- tłumaczy. –  Na mnie np. bardzo źle wpłynęła sytuacja, kiedy byłem w podstawówce i jedna z nauczycielek dorwała moją ściągę. Nie dość, że ośmieszyła mnie przed całą klasą, to jeszcze naopowiadała o moim czynie innym nauczycielkom i każda z nich także nie omieszkała dodać swoich komentarzy. Upokorzenie, jakiego wtedy doświadczyłem na długo zachwiało moim poczuciem wartości – zwierza się Mariusz.. – Na szczęście w porę zdałem sobie sprawę, że tylko ode mnie zależy, jak długo ta sytuacja będzie miała nade mną władzę. Poznałem mnóstwo sposobów i technik, które błyskawicznie potrafią pozbyć się niepotrzebnych napięć czy blokad i wyzwolić w nas siły, o jakich dotąd mogliśmy tylko pomarzyć –dzieli się z nami  . Nauczycielki mialy cel: upokorzyć mnie przed grupą ludzi. Dla większości dzieciaków to trauma, która sprawia, że nie odważą się nigdy stanąć przed grupą ludzi. W strachu przed wyśmianiem. Ja teraz stoję tutaj przed Wami pamiętając tamtą sytuacje. Nie mogę jej wymazać z pamięci, ale mogę zmienić sposób myślenia o niej. Tak właśnie się stało.
 
Mariusz daje nam jeszcze ostatnie ćwiczenie. Mamy pomyśleć, jaki jest nasz największy strach i wraz z partnerem pokonać go, zakładając, że sytuacja, jakiej się obawiamy już się wydarzyła i teraz spoglądamy na nią z perspektywy czasu. Wydaje mi się to zbyt proste, żeby działało, ale wykonuję ćwiczenie. – Czy pomogło? Jeszcze nie wiem, ale odczuwam pewną ulgę. To już coś.
 
Tymczasem „Podróż Bohatera” dobiega końca. Dla mnie zdecydowanie zbyt szybko. Już za kilka, może kilkanaście minut mam przebić swoją deskę, co będzie kulminacyjnym punktem szkolenia. Ja, drobna kobieta, która nie może nawet odkręcić słoika, mam przebić dwucentymetrową deskę ręką! Deska leży już przede mną i im dłużej na nią patrzę, tym bardziej się boję! Wypisałam już na niej to, co mnie najbardziej ogranicza i to muszę pokonać!

Tymczasem Mariusz już wszystko przygotował i na naszych oczach rozbija dwie deski naraz. Teraz przychodzi kolej na nas. Pierwsza podchodzi Kasia Wilk (która wraz z Mezo dała w czasie szkolenia krótki koncert) i wcale nie dlatego, że jest sławna, ale ma zaraz pociąg, bo – podobnie jak większość obecnych tu osób – przyjechała na to szkolenie kilkaset kilometrów. Kasia rozbija deskę i zaczynam wierzyć, że mi się też uda. Kiedy jednak przychodzi kolej na mnie zaczynam trząść się ze strachu. Mariusz dostrzega to i włącza „I”m a Tiger”. Specjalnie dla mnie. Teraz już wiem, że ją przebiję, bo stan skupienia, w jakim się teraz znalazłam to coś wspaniałego, niemal mistycznego. Podchodzę i wszystkie moje ograniczenia nagle zostają za mną. Pokonałam swoje słabości i lęk! Teraz już wiem, że  wszystko jest możliwe!
 
Jeżeli chcesz wziąć udział w szkoleniu Mariusza Szuby „Podróż Bohatera” lub „Podróż Bohatera II” wejdź na stronę www.mariuszszuba.pl, gdzie znajdziesz więcej informacji.
 
Tekst: Agnieszka Wieczorek
Autorka jest dziennikarką, współpracuje z pismami kobiecymi, a od ponad czterech lat regularnie pisze dla magazynu "Mam Dziecko".